Archiwum
Świat dr. Callemana...

"COŚ" ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI



● (4.10.2011) Co Pani myśli o tej wersji i o tym, o czym jest tu mowa: „Kalendarz Majów tak wszystkim spowszedniał, że niewielu ludzi zauważyło, że lada chwila dojdziemy do punktu, w którym się kończy. Media utrwaliły przekonanie, że koniec Kalendarza Majów będzie miał miejsce w 2012 roku, gdy tymczasem dokładniejsze obliczenia wskazywały, że ostatnim dniem tego kalendarza będzie 28 październik tego, wciąż 2011 r. (!)". – Taką w każdym bądź razie datę podał Carl Johan Calleman, który swoje badanie, nie tylko nad kalendarzem, ale i wielką duchową przemianą, jaką jego koniec oznacza, opisał w szeregu książek poświęconych temu zjawisku.


Carl Calleman ma prawo do formułowania własnych wniosków adekwatnie do stanu swojej wiedzy i poziomu świadomości. Skoro powołuje się na koniec Kalendarza Majów, to już samo to świadczy o tym, że nie tylko nie pojmuje, ale przede wszystkim nie czuje istoty wiedzy Majów i prawa cykliczności, które dla starożytnych Majów było fundamentalne i święte. Tak jak nie kończy się kalendarz słoneczny Haab, tak też nie kończy się Święty Kalendarz Tzolkin. Domyka się jedynie cykl 26 000 lat Długiej Rachuby, tzw. czwarty świat wewnątrz cyklu 104 000 lat i znów rozpocznie się następny Wielki Cykl. To, czy obecny cykl zakończy się w 2011, 2012, 2013 czy w jakimkolwiek innym roku, nie ma większego znaczenia w sensie końca, bo i tak zawsze czeka nas nowy początek.

W cyklu ewolucji rozłożonym na 260 000 lat, który również zakodowany jest w Tzolkin, nie jesteśmy nawet na półmetku. Można powiedzieć, że jesteśmy cywilizacją dopiero raczkującą. Tak jak z jednej strony „nie niszczy się” dzieci, tak z drugiej – nie pobłaża się dorosłym. Unicestwienie życia na Ziemi byłoby w istocie największą dla nas nagrodą, zwolnieniem nas od zbiorowej odpowiedzialności za to, co zrobiliśmy z tym pięknym na starcie światem. Tak łatwo jednak nie będzie. Aby nasza cywilizacja mogła opuścić planetę, musiałaby zostawić ją co najmniej w takim stanie, w jakim ją zastała, albo w jeszcze piękniejszym. Taki jest warunek zakończenia „Eksperymentu Ziemia”. Wszyscy wiemy, w jakim stanie jest nasza planeta i nie załatwi tego jedno tylko pokolenie. Rekultywacją biosfery będzie musiało zająć się jeszcze wiele, wiele pokoleń po nas.

W oczach Carla Callemana maluje się "żal", że kalendarz Majów wszystkim (?!) już spowszedniał, ale jest to tylko jego zaweżony punkt patrzenia. Natomiast ja obserwuję coś zupełnie innego - wiedza Majów tętni pełnią życia, dołączają do nas coraz młodsze roczniki. We wrześniu br., w dobie głębokiego kryzysu, po raz n-ty musieliśmy wznowić "Przewodnik". Już samo to chyba o czymś świadczy.

Dalej, w przytaczanych w artykule faktach nie zgadza się kilka rzeczy, m.in.

● USA zdało sobie sprawę o destabilizacji światowej ekonomii nie 31 lipca 2011, ale wcześniej – bo już 26 lipca prezydent Obama przedstawił program ratunku finansów i emerytur przez opodatkowanie koncernów naftowych i zwrócił się do obywateli z apelem o popracie.

● Nie jest pewne, czy kometa Elenin, odkryta 10.12.2010 («12 Łącznik» /«Fala Orła»), w ogóle doleci do Ziemi, bo wcale nie przybiera na masie, ale według doniesień już się rozpadła. Nawet gdyby się zbliżyła do Ziemi na przełomie października–listopada br., to i tak z uwagi na zbyt dużą odległość nie byłaby widoczna gołym okiem. Tak twierdzi jej odkrywca, rosyjski astronom. Zatem koniec świata 28 października 2011 jeszcze nam nie grozi.


Jeśli według Carla Callemana 28 października skończy się Kalendarz Majów – to co czeka nas dalej i nasz fizyczny, materialny świat? Nic o tym nie pisze... Chaos? Bujanie w obłokach? Kompletna utrata orientacji w czasie i przestrzeni? Stąpanie po omacku? Może o to chodzi...
A może 28 października («9 Gwiazda» /«Fala Słońca») zapowiada coś innego – na przykład koniec „epoki Corteza” albo „kalendarzową emeryturę” Carla Callemana, a może gwiezdne naprowadzenie (liczba 9) i koniec mącenia ludziom w głowach?
C. Calleman operuje utartymi sloganami, z których oprócz prób sensacji i straszenia nic konkretnego nie wynika - nie podaje przecież, co w takiej sytuacji powinni zrobić ludzie, pojedynczy czlowiek. Pójście za tym duchem to droga do nikąd, w pustkę.
W przeciwieństwie do tego, Tzolkin i Kalendarz 13 Księżyców, na bieżąco informuje nas, gdzie jesteśmy i co należałoby zrobić w danej chwili. Osobiście nie wyobrażam sobie dziś życia bez kinu narodzin, partnerów krzyża powiązań, rodziny solarnej, energii dnia i wewnętrznego kompasu Dreamspell.

Jedno jest pewne:

Carl Calleman nigdy nie zajmie miejsca Valum Votana - Jose Argüellesa, mimo iż od lat o to zabiega, nie przebierając w słowach i środkach. Swoje „rozgoryczenie” potwierdził nawet 23 marca 2011 («11 Księżyc» /«Fala Wichru»), w dniu odejścia Jose Argüellesa, w otwartym liście pożegnalnym. Najpierw było kilka pochwał i rozpływanie się nad „Faktorem Majów”, potem przeszedł do meritum. Oto kilka fragmentów z listu Carla Callemana (tytuł oryginału: The Passing of José Argüelles):

Jose Argüelles zmarł 23 marca 2011 r. i chciałbym napisać kilka słów jako wyraz uznania
dla bardzo ważnego wkładu, jaki miał dla naszego zrozumienia kalendarza Majów,
w szczególności poprzez jego książkę „Faktor Majów: ścieżka poza technologię”.

(...)
"Faktor Majów" był przełomową pracą, w tym czasie, w którym został opublikowany,
był całkowicie odmiennym spojrzeniem na kalendarz w porównaniu z perspektywą
myślenia wszystkich innych (badaczy).

(...)
Niestety, po Konwergencji Harmonicznej twórczość Argüellesa związana z kalendarzem Dreamspell
oznaczała odwrócenie się i rezygnację z tych dokładnie przełomowych pomysłów i idei,
które zostały przedstawione w „Faktorze Majów”. Nawet jeśli Kalendarz 13 Księżyców stał się
popularny w wielu częściach świata, nigdy nie został uznany za jakikolwiek wkład
przez żadnego z poważnych badaczy studiujących Majów.
Co więcej, sposób, w jaki został początkowo opisany przez Argüellesa, spowodował dezorientację.
(...)
Moje własna krytyka i rozczarowanie tym kalendarzem nie tyle wynikają z faktu, że Argüelles zerwał
z ortodoksją Majów, ale bardziej z tego, że kalendarz, który on wymyślił – nie jest przejrzysty
i że jego źródło sposobu odczytywania było ukrywane. Ten defekt nie powinien jednak
przesłonić faktu, że Argüelles był wielkim pionierem...
(...) Chociaż wiadomo mi, że Argüellesowi spodobał się opracowany przeze mnie pomysł
dziewięciu fal kalendarza Majów, to jednak nigdy nie żył w tym rytmie.

[STRASZNE ! – cóż za CIOS w ego!, przyp. Kaśka]

Przekład: Kasia, kin 170, «Biały Magnetyczny Pies» (przekład otrzymaliśmy w dniu 25.03.2011)


W tym miejscu sami odpowiedzcie sobie na pytanie:

Czy w takim tonie pisze się otwarte listy pożegnalne?


Artykuł z wnioskami C. Callemana, o których tutaj mowa, został opublikowany w internecie 21 września 2011, w dniu «Niebieskiej Spektralnej Małpy» (kin 11, «11 Chuen» /«Fala Imix»), czyli dokładnie w dniu z kinem narodzin Jose Argüellesa (Valum Votana). Czy to tylko zwykły przypadek?


[Wtorek, 04.10.2011, kin 24, «11 Ziarno»]
Na marginesie, «Spektralne Ziarno» to między innymi energia okultystyczna
dla kinu narodzin Carla Callemana (05.05.1950, kin 237, «3 Ziemia» /«Fala Orła»]