HUNBATZ MEN apeluje do nas, ludzi Zachodu:ZIEMIA POTRZEBUJE NOWEJ ŚWIADOMOŚCI!
Hunbatz Men urodził się w 1941 r. w Espita w stanie Yukatan, Meksyk. Jest najwyższym strażnikiem wiedzy kultury Majów i koordynatorem zjazdów rdzennych ludów Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej.
Hunbatz znaczy
nauczać, pokazywać, Men – mentalny proces bytu i powstawania.
Z Hunbatz Menem rozmawiają: Rüdiger Schade i dr Jill Möbius.
Senor Don Hunbatz, jakie jest Pana zadanie jako koordynatora zjazdów szczepów?
Jest ich wiele. Moim głównym zadaniem jako najwyższego kapłana Majów jest pielęgnowanie i przekazywanie wiedzy Majów, natomiast jako kierujący reunią rdzennych plemion Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej jestem odpowiedzialny za zgromadzenie wszystkich najstarszych strażników wiedzy plemiennej w jednym miejscu celem wytworzenia większej jedności i umożliwienia wymiany spostrzeżeń. Moje, nie mniej ważne zadanie polega na rozpowszechnianiu tej cennej dla ludzkości, prastarej wiedzy rdzennych ludów.
Dlaczego naczelni wodzowie szczepów zdecydowali się dopiero podczas piątego zjazdu, licząc od 1995 r., dopuścić na spotkanie ludzi zachodnich kultur?
Tradycją jest, że starszyzna przekazuje swoją wiedzę tylko nielicznym, wybranym osobom. W 2003 roku proroctwa tych plemion wskazywały jednoznacznie, że teraz nadszedł czas, by przekazać naszą wiedzę zachodniemu światu.
O jakie proroctwa chodzi?
Każdy szczep ma swoje szczegółowe proroctwa, które manifestują się wraz z następstwem określonych wydarzeń. Dopiero kiedy we wszystkich szczepach jednoznacznie wystąpią prorocze zdarzenia, oznacza to, że nadszedł czas, by podjąć wspólne działania.
I teraz właśnie tak się stało?
Tak. Dlatego zaprosiliśmy ludzi zachodnich kultur do wzięcia udziału w naszym piątym spotkaniu. Ziemia potrzebuje zmiany świadomości.
Nadszedł czas, by zrobić coś razem, by wspólnie wytworzyć przeciwwagę dla przemocy i zniszczenia, jakie w chwili obecnej dominują na Ziemi.
Dziś demokraci walczą z socjalistami i odwrotnie, i tylko dlatego, że mają odmienne poglądy. Wcześniej takie różnice nie odgrywały żadnej roli: czy to Majowie, Inkowie, czy Egipcjanie – wszyscy zwali siebie dziećmi Słońca i w ten sposób byli świadomi wspólnego Praźródła. Dziś mamy szansę na pokojową przyszłość, ale tylko wtedy, gdy zaczniemy podchodzić do siebie z otwartym sercem, z głębokim respektem i ze współczuciem dla wszelkiego bytu. Do tego należy też przyjazne podejście do Matki Ziemi.
Jeśli człowiek zrozumie naturę, to zrozumie też, że jesteśmy częścią natury i w rzeczywistości stanowimy jedność. Jeśli my, Majowie, widzimy mrówkę, ptaka czy innego człowieka, pozdrawiamy ich słowami
„In la’kech”, które są pozdrowieniem naszego wzajemnego powiązania. W ten sposób wyrażamy nasz respekt dla każdego stworzenia.
Co dokładnie robi starszyzna podczas trwającego wiele dni zjazdu?
W wybranych świętych miejscach Majów celebruje wspólne ceremonie harmonizowania i uzdrawiania Ziemi. Wyjątkowego znaczenia nabrała ceremonia zjednoczenia rdzennych ludów Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej. Poza tym przedstawiciele szczepów wymieniają informacje dotyczące umocnienia praw i interesów swych ludów w ich ojczyznach.
Czego można się spodziewać po rytuałach uzdrowienia Ziemi?
Ziemia jest dużą i bardzo wrażliwą istotą żyjącą. Tak jak przez każde stworzenie, tak i przez nią przepływają prądy energii. W tej chwili ten system znajduje się w stanie wielkiej nierównowagi. Długi czas bez opamiętania plądrowaliśmy Ziemię, raniliśmy ją, niszczyliśmy. Dlatego także ludzie, którzy są przecież częścią tego jednego organizmu, żyją w różnorodnych dysharmoniach. Aby stworzyć tu określoną równowagę, podążamy ku miejscom mocy, w których w specyficzny sposób spotykają się prądy energii Ziemi i Kosmosu. Tam przeprowadzamy rytuały, by połączyć nas między sobą oraz z Ziemią i wszechświatem, jak również wytworzyć harmonizujące siły, które będą oddziaływać na Ziemię. Jednak świat jest duży. Jest wiele takich miejsc w każdym kraju. Dlatego ważne jest, abyście wy wszyscy współdziałali z nami w tej pracy.
W jaki sposób można wesprzeć waszą pracę? Na przykład my w Europie?
Każdy może wyszukać w swoim kraju święte miejsca mocy i połączyć się z ich energią, chociażby przez medytację w tym miejscu. Aktywacja miejsca mocy następuje też przez przeprowadzanie wspólnych rytuałów, które służą wyrażeniu szacunku i współczucia Ziemi, naturze, wszystkim istotom, jak również ujrzeniu siebie jako części większej harmonii. W ten sposób energia zostaje przeniesiona na Ziemię i zaczyna działać na wszystkich.
To brzmi trochę jak akupunktura Ziemi.
To jest rzeczywiście praca energetyczna na czakramach Ziemi. Wszystkie święte miejsca od praczasów znane są z tego, że są bardzo skuteczne. W wielu przypadkach ich wykorzystywanie stało się niemożliwe z różnych powodów. Dlatego teraz jest tak ważne uaktywnienie tych miejsc na nowo.
Czy ludzie Zachodu mogą w ogóle dotrzeć do tej prastarej wiedzy przez pracę z tymi właśnie energiami?
Tej wiedzy nie trzeba się uczyć, tak jak innych. Każdy człowiek nosi ją w sobie. O wiele ważniejsze jest otwarcie serca, czucie sercem, połączenie się przez uczucia z praźródłem bytu.
Czy różnice kulturowe lub religijne odgrywają przy tym jakąś rolę?
Miłość do bytu, związek z naturą i tęsknota za jednością nie są kwestią religii, rytuałów czy tradycji kulturowych. Proszę przyjrzeć się naszym spotkaniom: każdy ze zgromadzonych tu szczepów ma własne tło kulturowe, język i kierunki wiary. Jednak nasze wspólne zadanie jest tak ważne, że pokonuje ono wszystkie różnice.
Doprowadzenie Ziemi do stanu harmonii i pokoju jest sprawą uczuć i serca. Systemy nauki i spostrzeżenia mogą nas dzielić między sobą, ale zawsze jednoczą nas nasze uczucia i mowa serca.
Czy jako pojedynczy człowiek mogę mieć jakiś namacalny wkład?
Każda jednostka jest ważna. Pojedynczy człowiek jest w stanie zdziałać więcej, niż może to pojąć nasz rozum. Gdy tylko kilka osób spotka się razem, energia w miejscach mocy wzrasta wielokrotnie. Proszę sobie wyobrazić, jakie byłoby działanie, gdyby 10 czy 20 milionów ludzi zgromadziło się w miejscach mocy z zamiarem połączenia świata w duchu pokoju.
Don Hunbatz, w jaki sposób finansowane są zjazdy starszyzny?
Jest to rzeczywiście problematyczne. Część wydatków została sfinansowana z darów naszych braci i sióstr, którzy przybyli tu z Europy, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Dzięki temu mogliśmy pokryć przynajmniej część wysokich kosztów podróży, ale, niestety, nie wszystkie. Wielu pośród starszyzny żyje w trudno dostępnych zakątkach puszczy brazylijskiej czy gwatemalskiej, czy też w wysokogórskich regionach Peru. Większość z nich dysponuje niewielką kwotą pieniędzy. Wielu z nich podróżowało całymi dniami najprostszymi środkami transportu. Jest to bardzo wyczerpujące, ponieważ wielu z nich jest w podeszłym wieku.
Dlaczego decydują się na takie niewygody? Mogą przecież zostać w domach.
Z każdą szczególną wiedzą wiążą się określone zadania. Starszyzna ma, z jednej strony, za zadanie pielęgnowanie wiedzy i tradycji swego szczepu, z drugiej zaś, czuje od wewnątrz swoją odpowiedzialność za to, że jest częścią większej całości. Podąża więc za wezwaniem proroctw, by przekazywać swą wiedzę dalej i razem stwarzać większą jedność, której Ziemia potrzebuje w tych czasach najpilniej.
Senor Hunbatz, bardzo dziękujemy za rozmowę.
© R. Schache I J. Möbius